Okazywać czy powstrzymywać? Akceptować czy karać? Opanować czy zignorować? To powszechne dylematy rodziców konfrontowanych ze złością i nieprzyjemnymi emocjami swoich dzieci. Jak na nie reagować, żeby nie blokować relacji z pociechą i nie budować jego niskiej samooceny, a przy okazji nauczyć dziecko pracy ze swoją złością? – to najczęstsze pytania, jakie zadają bezradni rodzice podczas spotkania z psychologiem.
Umiejętność oswajania naszego emocjonalnego świata wymaga treningu. Wraz z przyjściem dziecka na świat, rozpoczyna się rozwój jego kory przedczołowej mózgu, która zarządza procesami myślowymi i oprócz tego, że odpowiada m. in. za integrację danych, z czasem za planowanie i podejmowanie decyzji (nastolatkowie), decyduje również o zdolności oswajania emocji. Ponieważ każdy z nas przychodzi na świat z wrodzonymi predyspozycjami, różnie też reaguje na sytuacje, z którymi jest konfrontowany w życiu, robiąc to mniej lub bardziej impulsywnie.
Każdy zna uczucie gniewu, złości czy wściekłość, jakie pojawiają się w konfrontacji z różnego rodzaju ograniczeniem i wyzwalają określoną odpowiedź, jakiej towarzyszy fizjologiczna reakcja organizmu w postaci wzmożonego napięcia mięśni, przyspieszonego oddechu czy przyspieszonego bicia serca. Bardzo często podłożem tych reakcji jest po prostu lęk, który u jednych dzieci może przejawiać się wycofaniem, u innych atakiem i postawą agresywną. Jako dorośli mamy o wiele więcej świadomości własnych uczuć i więcej doświadczeń w radzeniu sobie z konsekwencjami nieprzyjemnych emocji. Dziecko nie posiada tej umiejętności i trudno od niego wymagać wyciągania wniosków z własnych reakcji, których dopiero się uczy, poznając własne uczucia. To tak, jakby oczekiwać od niemowlaka, że od razu będzie chodzić – wyjaśnia psycholog i psychoterapeuta poznawczo-behawioralny, mgr Aldona Sternowska z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej.
Umiejętność kontrolowania własnych emocji wymaga takiego samego treningu jak każdy inny sport, a wraz z nim także błędów i potknięć. Nauka zarządzania własnymi emocjami to proces, który trwa przez całe dzieciństwo, nastoletnie życie z jego “emocjonalnymi huśtawkami” aż do 20. roku życia, co odpowiada okresowi dojrzewania płatów przedczołowych. Z powyższego względu oczekiwanie od kilkulatka samokontroli w chwili złości jest więc fizycznie nieuzasadnione. Umiejętność akceptacji różnych stanów emocjonalnych u dziecka przez rodziców zależy jednak w dużym stopniu od umiejętności akceptacji swoich uczuć. Od tego, czy bardziej skupiają się nad tym jak dziecko przeżywa daną sytuację, czy co czuje w związku z nią i zamiast z tym walczyć i temu zaprzeczać, powinien mu pomóc się z tymi emocjami uporać.